Paulina Kube – Kierownik Poradni Uzależnień w Grodkowie, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień

Ewa Koralewska: Przygotowując się do tej rozmowy, trafiłam na takie zdanie: osoba współuzależniona bierze uzależnioną do swojego brzucha, jak kobieta w ciąży nosi swoje dziecko. Czy wg Pani oddaje to naturę współuzależnienie? 

Paulina Kube: Szczerze mówiąc zastanowiło mnie to. W terapii mówi się często, że osoba współuzależniona traktuje partnera jak dziecko. Tak więc nie użyłabym porównania do ciąży. Jednak jeżeli miałabym zobrazować moje wyobrażenie o współuzależnieniu, to ja widzę je jako kobietę, która idzie przez życie, niosąc na plecach uzależnionego męża/partnera i dzieci. Biorącą na swoje barki odpowiedzialność za uzależnienie i funkcjonowanie rodziny.

Jak to się dzieje, że człowiek wchodzi z drugą dorosłą osobą w taką toksyczną symbiozę?

Współuzależnienie nie jest chorobą. Jest zespołem nieprawidłowego przystosowania się do trudnej sytuacji. Można powiedzieć, że to skutek pojawienia się w związku zachowań destrukcyjnych ze strony partnera i nieprawidłowej reakcji na nie. 

Ten zespół może zdarzyć się w związku początkowo zdrowym. Ale może do niego dojść tylko na skutek uczestnictwa w stałym, nierównym, destrukcyjnym związku, który osoba współuzależniona współtworzy. I taka relacja musi trwać minimum dwa lata.

Kto najczęściej wikła się w współuzależnienie? 

Najczęściej we współuzależnienie wikłają się kobiety. Mężczyźni stanowią niewielką grupę osób współuzależnionych. Oni też bardzo rzadko szukają i korzystają z pomocy. Jeśli już się zgłaszają, to najczęściej są to jednorazowe wizyty.

Grupa osób współuzależnionych jest bardzo niejednorodna. Najczęściej są to nieuzależnione żony/partnerki osób uzależnionych. Czasem matki i dzieci mogą przejawiać podobne reakcje, ale w ich przypadku nie mówimy o współuzależnieniu. 

Nie oznacza to jednak, że każda żona/partnerka osoby uzależnionej jest współuzależniona, ponieważ rozwój problemu zależy od czynników osobowościowych i zasobów, szczególnie z obszaru myślenia o samym sobie i strategii radzenia sobie w trudnych sytuacjach. 

Czy możemy mówić o jakichś predyspozycjach do rozwoju tego zespołu?

W kontekście uwikłania się we współuzależnienie istotne są też kwestie rodzinne oraz społeczne takie jak: posiadanie dzieci lub ich brak, rodzaj relacji z mężem/partnerem, pełnione funkcje w rodzinie, sytuacja finansowa i zawodowa oraz wsparcie społeczne.

Istotną rolę odgrywają też doświadczenia z dzieciństwa. Osoby, które wychowywały się w dysfunkcjonalnych rodzinach (np. jeden z rodziców, najczęściej ojciec, pił, pili oboje rodzice lub były inne dysfunkcje) częściej zawierają związki z osobami podobnymi do swoich uzależnionych rodziców. Są bardziej narażone na współuzależnienie. Ono wtedy staje się odzwierciedleniem wydarzeń, których doświadczały w rodzinnym domu w dzieciństwie. Bo funkcjonowanie z uzależnionym członkiem rodziny jest dla nich czymś już znanym.

Wspomniała Pani o tym, że nie każda osoba, która żyje w związku z osobą uzależnioną, wikła się we współuzależnienie. Po czym w takim razie je rozpoznać? Na co powinny zwrócić szczególną uwagę osoby, które podejrzewają, że mogą żyć we współuzależnieniu?

Objawów współuzależnienia jest sporo i nie jest tak, że każdy ma tak same. Nie trzeba mieć też wszystkich. Przede wszystkim musi być to osoba żyjąca w związku z osobą uzależnioną stosującą destrukcję od co najmniej 2 lat. 

A do najczęstszych objawów należą: koncentrowanie się na osobie uzależnionej, nieodróżnianie własnych myśli, uczuć czy pragnień od osoby uzależnionej, zaprzeczanie i minimalizowanie problemu alkoholowego lub narkotykowego, kontrolowanie osoby uzależnionej, branie na siebie szkód za osobę uzależnioną, nadopiekuńczość w stosunku do osoby uzależnionej, branie na siebie całej odpowiedzialności za rodzinę, podejmowanie decyzji, planów za rodzinę, usprawiedliwianie męża/partnera, wciąganie członków rodziny w kontrolowanie i opiekowanie się uzależnionym członkiem rodziny, warunkowanie swojego nastroju od zachowań partnera/męża, niska samoocena, obwinianie siebie za uzależnienie męża/partnera, brak czasu dla siebie, izolowanie się od dalszej rodziny i znajomych, rezygnacja z własnych zainteresowań, usprawiedliwianie przed innymi osoby uzależnionej, udawanie, że problemu nie ma, niepozwalanie sobie na radość, spontaniczność, trudności w relacjach międzyludzkich lub rezygnacja z tych relacji. 

Takimi głównymi objawami są przejmowanie perspektywy osoby uzależnionej, widzenie świata jej oczami oraz branie na siebie ogromnej odpowiedzialności za partnera i rodzinę oraz kontrola nad całym układem rodzinnym.

Kojarzy mi się to ze stwarzaniem bardzo komfortowych warunków dla rozwoju uzależnienia partnera.

Tak. Mimo tego, że intencje są dobre, czyli kobieta dąży do tego, żeby partner przestał pić czy brać, to jednak wychodzi na odwrót. Bo jeśli kobieta posprząta, wszystko załatwi i usprawiedliwi nieobecność partnera u szefa, to z perspektywy uzależnionego nie ma powodów, by zmieniać tak dobrze funkcjonujący układ. Partnerka często robi to ze strachu o przyszłość i bezpieczeństwo finansowe rodziny, ale niestety zachowania osoby współuzależnionej tak naprawdę wzmacniają uzależnienie. I powodują, że trwa ona w toksycznej relacji.

W jakim momencie osoby współuzależnione zgłaszają się po pomoc? 

Niestety nadal za późno. Zazwyczaj są już wyczerpane psychicznie i fizycznie. Często są już po wielu latach życia z osobą uzależnioną i po licznych samodzielnych próbach zmiany swojej sytuacji. Aczkolwiek zdarza się – ale bardzo rzadko – że po wsparcie przychodzą też młode kobiety.

W jakim stanie emocjonalnym są osoby zgłaszające się z tym problemem?

Tej pierwszej wizycie zazwyczaj towarzyszy dużo napięcia i wstydu. I co ciekawe, głównym powodem zgłoszenia się jest chęć pomocy i leczenia męża/partnera. 

Czasem jest to wizyta na prośbę innych osób bliskich. Zdarza się też, że w sytuacji gdy mąż/partner jest na leczeniu, to jego terapeuta zaleca partnerce wizytę pod kątem konsultacji współuzależnienia. Także jako pomysł na pomoc w dalszym leczeniu męża/partnera.

Czego mogą spodziewać się na dalszym etapie – jak wygląda terapia współuzależnienia?

Terapia dla osób współuzależnionych jest podobna do terapii osób uzależnionych. Prowadzona jest przez terapeutę uzależnień i współuzależnienia. 

Początkowo są to sesje diagnostyczne, które obejmują od 1 do 3 wizyt. Później pacjentka otrzymuje ofertę terapeutyczną i pracuje w kontakcie indywidualnym i grupowym.  W poradni realizowane są 2 grupy dla osób współuzależnionych: na poziomie podstawowym i pogłębionym. 

Mimo, że osoby mają często duży opór i odczuwają wstyd, to bardzo ważne jest uczestnictwo w grupie. Ponieważ początkowo to właśnie grupa pomaga identyfikować się ze swoim problemem. Jest na niej możliwa konfrontacja z innymi. Osoba współuzależniona może nabrać dystansu i rozpocząć wprowadzanie zmian. A z czasem grupa daje poczucie siły, pomaga przetrwać trudne chwile, wspiera w widzeniu siebie samej i daje poczucie, że nie jest się samą z takimi trudnościami. 

Pozwala też budować sieć wsparcia?

Tak. Często panie nawiązują relacje, dojeżdżają razem na terapię, a czasem też przyjaźnią się po jej zakończeniu.

Jaka zmiana następuje w osobach współuzależnionych w trakcie terapii? Czy możliwe jest całkowite wyjście ze współuzależnienia?

Na początku osoby współuzależnione są zagubione. Często nie rozumieją, na czym polega terapia współuzależnienia. Przyszły, bo szukały pomocy dla swoich uzależnionych bliskich, żeby ich uzdrowić, wiedzieć, jak mają z nimi postępować. Początkowo mówią tylko o swoim pijącym bliskim, o rodzinie. Nic o sobie, bo przez lata myśli i uczucia krążyły wokół osoby uzależnionej. 

Uzyskanie wiedzy na temat uzależnienia i współuzależnienia pozwala im zrozumieć, jakie zachowania wzmacniają uzależnienie. A dzięki tej wiedzy odbarczają się z odpowiedzialności za uzależnienie partnera. 

Dużą zmianą jest uświadomienie sobie, że osobą, na którą mają wpływ, są one same. Zaczynają widzieć, co naprawdę dzieje się w ich rodzinie. A to pozwala nazwać problem bliskiej osoby, przestać oszukiwać samą siebie i innych, że jest inaczej. Często panie mają świadomość tego, że są w poradni uzależnień, ale nie nazywają problemu wprost. Nie mówią, że partner jest alkoholikiem czy narkomanem. 

Dlaczego to ważne?

Nazwanie problemu pozwala na realistyczne widzenie wpływu uzależnionego na system rodzinny. I daje też świadomość udziału osoby współuzależnionej w braku zmiany.  Często terapeuta jest pierwszą osobą, z którą o tym otwarcie rozmawiają. Taka konfrontacja nie jest łatwa, bo osoby widzą, że przez lata nic się nie poprawiało, a zachowania wynikające ze współuzależnienia tylko umacniały nałóg.

Z czasem osoba w terapii, uczy się dbania o siebie i najbliższych poprzez wprowadzanie działań skutecznie ochraniających przed destrukcją osoby uzależnionej. Wprowadza zmiany w swoich zachowaniach zmierzające do rezygnacji z zachowań nadkontrolnych i nadopiekuńczych stosowanych wobec osoby uzależnionej. 

Terapia pomaga też w odcięciu się od symbiotycznego układu z osobą uzależnioną, a to powoduje, że osoby odzyskują swoją autonomię. Zwracają uwagę na swoje potrzeby, na realizowanie i zaspokajanie ich. Odzyskują emocjonalną niezależność, uczą się wsłuchiwać się w siebie, pozwalać sobie na emocje, zdobywać większą pewność siebie, podejmować decyzje i zmniejszać swój niepokój i lęk. Zajmują się sobą, zaczynają pozwalać sobie na błędy. Akceptują siebie. Z czasem wracają też do zaniechanych zainteresowań, szukają nowych pasji. Rezygnują z izolacji, wychodzą z domu, zdobywają nowe znajomości, odbudowują nadszarpnięte relacje.

Dużo się zmienia.

Tak. I dobra wiadomość jest taka, że jeśli podejmie się proces pracy nad sobą, zaangażuje się w niego i będzie się wytrwale zmierzać do celu, to jest możliwe wyjście ze współuzależnienia. Kilka wizyt nie wystarczy, by odczuć trwałą zmianę. To jest proces, który potrzebuje czasu. Zdarza się też, że osoby powracają do dawnych zachowań. Więc zmiany też trzeba utrwalać. Ale wyjście ze współuzależnienia jest jak najbardziej możliwe.

Nawet jeśli kobieta zdecyduje się pozostać w związku ze swoim pijącym partnerem?

Tak, jak najbardziej, ponieważ to są zmiany, które ona wprowadza w swoje funkcjonowanie. Natomiast drogi są różne. Zdarza się, że panie zaczynają orientować się w swojej sytuacji, mają pełniejszy niż wcześniej obraz destrukcji, jaka jest w ich rodzinie. I nie widzą możliwości zmiany po stronie partnera. Wtedy podejmują decyzję o odejściu. To jest zawsze decyzja konkretnej pacjentki. Terapeuci nigdy nie dają takich zaleceń. 

Są też osoby, które decydują się pozostać w relacji, ponieważ często jest też tak, że zmiany, które wprowadzają osoby współuzależnione wpływają na ich partnerów. Psują komfort ich picia. Zmniejsza się wtedy destrukcja albo partnerzy podejmują leczenie. W ogóle zmienia się cały styl funkcjonowania partnerskiego. Jeśli ktoś uczy się asertywności, staje po swojej stronie, mówi o swoich prawach, to destrukcyjne zachowania partnera też często wyhamowują.

A co się dzieje z nieleczonym współuzależnieniem, gdy związek ustaje, np. wskutek rozstania czy śmierci pijącego partnera?

Wtedy te zachowania nadkontrolne czy nadopiekuńcze mogą się przenieść na dzieci, innych członków rodziny czy np. na nowego partnera. Nawet jeśli nikt z nich nie jest uzależniony. 

I choć wtedy nie mówimy już o współuzależnieniu, to warto z tymi trudnościami zgłosić się po wsparcie psychologiczne. Bo przecież traumy i trudne zdarzenia, których kobieta doświadczyła, nie znikają tylko dlatego, że nie żyje już w związku ze swoim partnerem. One nadal mogą wpływać na jej życie.

Już za moment wakacje. Jak osoby współuzależnione podchodzą do wypoczynku, wyjazdów wakacyjnych? 

To zależy od wielu czynników. Tego, w jakiej są sytuacji, jakie mają oczekiwania, czy są w terapii i wprowadzają zmiany, na jakim są etapie. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla wielu osób współuzależnionych wyjazdy wakacyjne są trudne, bo to często jest czas wzmożonego picia ich partnerów. Inne podejmują decyzję o samodzielnym wyjeździe czy wczasach z dziećmi, bo znają scenariusze z poprzednich lat. Część kobiet ma partnerów leczących się i utrzymujących abstynencję, więc ten ich wypoczynek wygląda inaczej niż wcześniej. Można powiedzieć, że ile osób, tyle różnych rozwiązań dotyczących wakacyjnego wypoczynku.