Ewa Jatkiewicz – psycholog, pracuje w Ośrodku Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży – I poziom referencyjny w Dormedzie
Ewa Koralewska: Rola rodzica może być trudna z kilku powodów: odpowiedzialności za drugiego człowieka, bycia dostępnym i zaspokajania potrzeb dziecka, akceptacji nowej rzeczywistości czy też społecznego “klimatu” wokół rodzicielstwa, szczególnie oczekiwań, jakie kierowane są w stronę rodziców, zwłaszcza matek. Jakie to oczekiwania?
Ewa Jatkiewicz: To prawda, rola rodzica nie jest łatwa. Niesie ona ze sobą wiele oczekiwań względem nas samych jako rodziców oraz ze strony społeczeństwa. Wiele z nich rzeczywiście odnosi się do roli mamy. W naszej kulturze wciąż jest niestety obecny stereotyp Matki Polki. Według niego mama powinna być dobrze zorganizowana, zawsze ciepła, spokojna, opanowana, szczęśliwa. W tym wyobrażeniu matka nie narzeka, poświęca się dla dobra rodziny, a czasem przedkłada dobro dziecka nad swoje własne. Powinna być spełniona i usatysfakcjonowana. To może być bardzo obciążające.
Pozytywne jest to, że powoli odchodzimy od tego stereotypu i akceptujemy fakt, że nikt nie jest idealny, więc mama też nie musi taka być. Mama to człowiek, który ma swoje wady i zalety. Ważne jest to, by siebie akceptować i nie narzucać sobie zbyt wygórowanych oczekiwań. Każdy ma prawo do błędów, one są nieodłączną częścią naszego życia i to dzięki nim możemy się rozwijać i wyciągać wnioski.
Taka postawa jest wartościowa dla dzieci, które uczą się przez modelowanie, czyli obserwowanie rodzica. W swojej pracy powtarzam często, że szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko. Bo przecież jeśli rodzic nie zaspokaja swoich potrzeb, to jak może zaspokajać potrzeby swoich dzieci?
Czy w swojej pracy zauważa Pani, że mamy utożsamiają się z oczekiwaniami wynikającymi ze stereotypu Matki Polki?
Tak, często spotykam się z tym, że mamy stawiają sobie bardzo wygórowane oczekiwania, często zaniedbując siebie. Widać w tym, jak bardzo kochają one swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej. Ale w tym wszystkim zapominają niestety o sobie.
Jakie niewspierające przekonania towarzyszą rodzicom w pełnieniu ich roli?
„Jestem niewystarczająco dobrym rodzicem”, „Mogłam zrobić to lepiej”, „To moja wina, że moje dziecko się tak zachowuje”, „Ciągle coś mi nie wychodzi, to na pewno z mojej strony jest jakiś problem”…
Dużo w tym poczucia winy i nadmiernej odpowiedzialności…
Tak. To też jest naturalne, że rodzic ma pewne wyobrażenia dotyczące tego, jakie jego dziecko będzie. Natomiast nie zawsze tak jest, że nasze oczekiwania zgadzają się z rzeczywistością. Wielu rodziców ma problem z tym, żeby zaakceptować to, że jest inaczej niż planowali. Oczywiście dobrze jest mieć jakiś plan, jednak warto być w nim elastycznym. Wiele jest sytuacji w życiu, na które nie mamy wpływu, które się po prostu wydarzą poza nami.
Żyjemy w takich czasach, że mamy nieporównywalny z poprzednimi pokoleniami dostęp do wiedzy. Zaleceń, metod i stylów dotyczących wychowania dziecka jest mnóstwo i można je mnożyć w nieskończoność. Jak się w tym odnaleźć?
Dobrze kierować się głosem własnego rozsądku. Każdy z nas jest inny, będzie inaczej podchodził do rodzicielstwa, miał inne oczekiwania i wyobrażenia dotyczące tego, jakim rodzicem chce być. Oraz: każde dziecko jest inne. Warto znaleźć takie sposoby, które będą odpowiadały i nam, i naszym pociechom. I testować, często metodą prób i błędów. Bo żeby znaleźć coś dla siebie, trzeba próbować różnych rzeczy. Dajmy sobie też prawo do tego, żeby pobłądzić. To jest w porządku, bo każdy z nas ma prawo mieć wątpliwości i zmieniać zdanie. Warto też nie zakładać z góry, że każda metoda jest dla nas dobra.
A jednocześnie – możemy też docenić to, że tych różnych metod, materiałów i kursów jest tak wiele. Kiedy nasi rodzice nas wychowywali nie mieli takich możliwości.
Czy porównywanie się do innych rodziców jest dla nas wspierające?
Porównywanie się do innych jest naturalnym procesem. Każdy z nas się porównuje w różnych rolach, jakie pełnimy, nie tylko w odniesieniu do rodzicielstwa. Często robimy to nieświadomie. Dzięki porównywaniu się możemy określić własną tożsamość, dowiedzieć się, jakim rodzicem chcemy być, jakie wartości chcemy wprowadzić do swojego życia, a czego będziemy unikać.
Dobrze jest jednak pamiętać, że każdy człowiek ma inne życiowe doświadczenia i jest na innym etapie swojego życia. Dopóki porównywanie motywuje nas do podążania za swoimi wartościami i do zmiany na lepsze, to warto z niego korzystać. Natomiast kiedy wywołuje trudne emocje, w tym poczucie winy, to jest to sygnał, byśmy przestali się porównywać.
Zdarzają się sytuacje, że osoby będące świadkami naszego rodzicielstwa, oceniają, przewidują konsekwencje, doradzają, czasem nawet zawstydzają. Co możemy zrobić, gdy ktoś nas ocenia lub daje nieproszone rady?
Myślę, że warto pamiętać, że zazwyczaj ludzie udzielają nam rad w dobrej wierze. Stoi za tym potrzeba podzielenia się swoim doświadczeniem, a to bywa cenne. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy prawo do własnych wyborów.
W sytuacji niechcianych rad czy komentarzy dobrze jest zachować asertywną postawę. Podziękować komuś za rady i chęć podzielenia się swoim doświadczeniem. I podkreślić, że mamy inaczej – mamy inne zdanie na dany temat. Można dodać, że jeżeli będziemy potrzebowali pomocy czy rady, to chętnie zwrócimy się do danej osoby.
Dobrze jest też zachować dystans i powtarzać sobie, że nie każda rada czy uwaga jest atakiem w naszą stronę. To może być trudne, bo my nie lubimy być oceniani. Przyjmowanie uwag czy krytyki to jest coś, czego uczymy się tak naprawdę całe życie.
A co może nas wspierać w radzeniu sobie z różnymi oczekiwaniami czy przekonaniami, które nam nie służą?
Dobrze jest dostrzegać, ile dobrego robimy. Powtarzać sobie, że jesteśmy ludźmi, mamy prawo do zmęczenia, błędów, przeżywania własnych emocji, niezgody na zrobienie czegoś.
Często słyszę od rodziców „Mogłam/mogłem to zrobić inaczej”. Ale w danej chwili, gdy podejmujemy decyzję, robimy to, co uważamy za najlepsze. To, co możemy zrobić. Warto więc wyciągać wnioski z tego, co było i traktować to jak lekcje, ale nie rozpamiętywać przeszłości. Zamiast na poczuciu winy, raczej skupiać się na tym, co tu i teraz i co mogę w tej chwili zrobić.
Zaakceptujmy też to, że nie wszystkie nasze wyobrażenia i oczekiwania są możliwe do spełnienia. Jeśli widzimy, że coś nie służy nam albo naszym dzieciom, jest dla nas zbyt trudne, to warto to sobie odpuścić. Bo umiejętność odpuszczania jest w byciu rodzicem bardzo przydatna.
Jak możemy się jej uczyć?
To jest trudna umiejętność, bo niełatwo nam rezygnować z czegoś, co jest dla nas ważne. Dla jednych będą to różnego rodzaju ambicje, dla innych nawet prozaiczny porządek w domu czy gotowanie zdrowych domowych posiłków każdego dnia.
To, co może nam pomóc to po pierwsze obserwacja siebie i swoich emocji, żeby wyłapać ten moment, kiedy już dobrze byłoby z czegoś zrezygnować. Po drugie to świadomość tego, z czego mogę zrezygnować, a z czego nie. Zadać sobie pytanie, co jest dla mnie najbardziej istotne, bo dla różnych osób to mogą być różne rzeczy. Czy porządek czy np. czas z dzieckiem. A po trzecie – stopniowanie. Trudno nam może być zrezygnować z czegoś od razu. Wtedy możemy odpuszczać małymi krokami i szukać kompromisów. Np. zamiast sprzątać 2 razy w tygodniu, mogę sprzątać rzadziej. Kiedy zobaczymy korzyści z tego odpuszczenia, czyli że mamy więcej czasu dla siebie, na odpoczynek albo na zabawę z dzieckiem, też może nam być łatwiej.
Dużo mówi się – nie o idealnym – a o wystarczająco dobrym rodzicielstwie. Co to znaczy?
Według mnie to znaczy być szczęśliwym rodzicem, który potrafi zaakceptować swoje mocne i słabe strony. Ale także mocne i słabe strony swojego dziecka. Wystarczająco dobry rodzic wspiera drugiego rodzica i swoje dzieci. Jeśli jest potrzeba, to szuka pomocy i rozwiązań. Jest tu i teraz i wie, że pozytywne nastawienie jest ważne. Ma świadomość tego, że trzeba wyznaczać granice i zasady.
A z drugiej strony czerpie radość z bycia rodzicem. Bo czas spędzony z dziećmi jest bezcenny i w naszej codziennej gonitwie może magicznie spowolnić czas. Dzięki dzieciom inaczej patrzymy na świat, możemy dostrzegać piękno w małych zwykłych rzeczach, na które bez dzieci może nie mielibyśmy czasu lub ochoty zwrócić uwagi.
Bycie rodzicem to też przecież sporo frajdy! (śmiech). Jest dużo aktywności, które możemy razem wykonywać, rozmów, jakie możemy przeprowadzić. Możemy dzielić się z naszymi dziećmi naszymi zainteresowaniami i pasjami. Towarzyszyć im na każdym etapie ich życia, a każdy wiek dziecka jest niepowtarzalny, co warto dostrzegać w codziennej rutynie. Myślę, że warto mieć taką perspektywę, że rodzicielstwo to nie tylko obowiązki, oczekiwania i wyzwania, ale też radość i przestrzeń do spełnienia się.
Spotkałam się z takim stwierdzeniem, że rodzicielstwo to „ogarnianie siebie” bardziej niż podążanie za jakimiś wytycznymi. Czy samoświadomość przydaje się w byciu rodzicem?
Rodzicielstwo jest takim doświadczeniem, które daje nam mnóstwo okazji do rozwoju. To, że jesteśmy świadomi siebie, swoich emocji w danym momencie, tego, co nam wychodzi, a z czym mamy trudność to bardzo cenny zasób, który może pomóc nam w radzeniu sobie z różnymi codziennymi wyzwaniami.
Nasza samoświadomość będzie pozytywnie wpływała na nasze dzieci, bo, jak już wspominałam wcześniej, one uczą się obserwując nas. Samoświadomy rodzic będzie kształtował samoświadome dziecko. A to zaowocuje w przyszłości tym, że będzie ono samodzielne, będzie potrafiło poradzić sobie z różnymi trudnościami i będzie umiało zadbać o własne potrzeby.